Co z tymi postanowieniami noworocznymi?

Nowy rok i „postanowienia”, to idealny temat do memów, żartów, dowcipów itd., i nie ma w tym nic dziwnego – praktyka i statystyka pokazuje, że z wielkiej grupy zapaleńców, pozostaje zwykle garstka. O co chodzi z tym Nowym Rokiem, że tak mobilizuje do zmian ? Po prostu lubimy jakiś „ nowy początek”. To taka nowa szansa, żeby coś zmienić. Skoro nie udało się „ od poniedziałku”, to już na pewno uda się „ od nowego roku”. Nowy Rok, to nowe 4 pory roku. Czas na planowanie wiosny i wakacji. Bo przecież zima, więc można skrupulatnie przemyśleć plan na cały rok. Z perspektywy firm, to nowy plan budżetowy. No i święta i sylwester, to dla wielu okres świątecznej przerwy. Takie zimowe, przyjemne wakacje. Najedzeni, wyspani ( teoretycznie), wybawieni. Nic tylko zaczynać coś nowego ! W praktyce, życie się nie zatrzymuje, nie zna kalendarza, nie rozumie miesięcy, pór roku, dobrych i złych momentów. Nie czeka na konkretny czas, Twój urlop lub jego brak. Ale życie to też zaskoczenia, które i budują i psują. Misternie ułożony plan, w jednej chwili może runąć, a kiepska perspektywa nowego roku, w jego trakcie, może się zamienić w idyllę.

Jak to jest u nas ?

Mieliśmy jakieś założenia w poprzednich latach, które udało nam się zrealizować. Były związane z chęcią powiększenia rodziny, remontem, poprawą jakości życia, w tym materialnym sensie. Plan wykonaliśmy, ale wiązało się to z morzem wyrzeczeń, czasem nieprzespanych nocy , generalnym poświęceniem dla dziecka, lub konkretnej sprawy. Nie zapomnieliśmy o sobie, ale to „nasze życie” i „nasze potrzeby”, musiały zejść na dalszy plan. „My” byliśmy tylko wieczorem. Czasem trochę w weekend. Tyle ile udało nam się ukraść dla siebie, tym się cieszyliśmy, tym się musieliśmy nasycić. Nowy Rok nie musi oznaczać postanowień, które na samą myśl bolą. „ Muszę się odchudzić do kwietnia”, „ Muszę odłożyć pieniądze do maja”, „ Muszę zmienić samochód”, „ Muszę zmienić swój plan żywienia”. To wszystko może być utrapieniem, a nie radością, a przecież każda z tych rzeczy, może cieszyć ! A może by tak postawić sobie niepopularne cele ? Takie, które z góry zakładają same konstruktywne przyjemności? „ Chce mieć swój czas w weekend, taki tylko dla mnie – godzinę, dwie. Na spanie, czytanie, lenistwo”,” Chcę mieć czas na czytanie książek, bez konieczności zarywania nocy”. Rodzice maluchów, wiedzą, że czas jest najcenniejszą monetą. Ciągle tego czasu brakuje, czas się nigdy nie ciągnie, nie rozwleka, nie zaskakuje na plus. Czy urlop nie jest najlepszym czasem, żeby wycisnąć go jak cytrynę ?

Co z tym 2019?

Każdy ma inne potrzeby. Znamy bardzo majętnych ludzi, którzy uznają podróże do 2-3h samolotem – nie dalej. Dla których, priorytety są zupełnie inne. Piszę o zasobności portfela, bo jak wiadomo, pieniądze ułatwiają bezproblemowe podróżowanie. Dla całej reszty, jest to opracowanie strategii lotów, noclegów, budżetu i planowania codziennych wydatków. Dla nas również. Przez wiele lat nasze priorytety, też były inne, choć marzenia się nie zmieniły. Oglądaliśmy piękne podróże znajomych i tych całkiem obcych nam ludzi, mówiąc sobie „ nadejdzie ten moment”. Ten moment wreszcie przyszedł ! I 2019 to nowa karta na jaką czekaliśmy. Same przygotowania są już ekscytujące, a przerwy, mają tylko służyć nawdychaniu się emocji z minionej podróży. Potrzeba też zawsze chwili, żeby przygotować się na nową przygodę.

Przy jednej z kolacji (z większą ilością wina),  wypisaliśmy swoje marzenia. Krótko mówiąc stworzyliśmy nasz prywatny BucketList. To było 2 lata temu. Od tego czasu nie skreśliliśmy żadnego z listy. Za to do każdego się zbliżyliśmy. Żadne z nich nie jest już tak odległe jak było. Do każdego się przykładamy, robimy coś w jego kierunku, wykonujemy jakąś pracę, na rzecz tych 10 największych marzeń.

Na koniec 2018 roku , sprawiliśmy sobie symboliczny prezent w postaci mapy świata- zdrapki. I choć moglibyśmy wydrapać już wiele z tych krajów, to jednak to ma być nasza wspólna mapa. Wierzę w symbolikę, w wiarę w swoje marzenia, w ich wizualizację. W łazience wisi mapa Nowego Jorku ( przed oczami podczas kąpieli). Miasto nam znane. Nie znane tak, jakbyśmy chcieli. To nasze wspólne ,drugie miejsce na ziemi, a jestem pewna, że odkryjemy takich miejsc więcej! W salonie mamy mapę metra Londynu, Paryża, Nowego Jorku i mapę Krakowa. Kraków – miasto, w którym żyłam 10 lat. Francja – kraj, w którym Dawid spędził 1/3 swojego życia. Londyn – miejsce życia mojej siostry i jedno z naszych wspólnych, ulubionych miast. I Nowy Jork – to już wiecie…drugi dom. W przedpokoju mapa San Fransisco. Cel. Cel, który obraliśmy w marcu tego roku. Głęboko wierzę, że takie symbole przybliżają nas do tych największych marzeń.

Startujemy w marcu z Kalifornią. Następny plan jest na maj – Wielki Kanion z Filipem. Wczoraj (wreszcie!) znalazłam opracowania par, które zwiedziły to cudo natury z bobasem ( o zwiedzaniu Wielkiego Kanionu z dziećmi 4 lata wzwyż –  informacji masa. Niestety niewiele wariatów z niemowlakiem w tym rejonie)

 Jakie to szczęście, żyć w czasach, w których świat się tak bardzo skurczył. W których wszystko może być na wyciągnięcie ręki! A przy tym, ogromnie cieszy mnie fakt, że jesteśmy tu z Wami , wciąż na backstagu, za kulisami. Na starcie. A nawet przed początkiem tej CrazyTravelBag przygody.