Czego powinniśmy uczyć się od Amerykanów?

Czasem trzeba generalizować, żeby napisać taki tekst jak ten, bez konieczności robienia miliona dygresji o wyjątkach. Więc zanim go przeczytasz – kilka słów wyjaśnienia. Nie ma idealnego narodu, kraju, ani kultury. Każdy zmaga się z innym problemem społecznym, geopolitycznym itd. Podróżowanie to w dużej mierze poznawanie kultury, przekonań, sympatii i antypatii obywateli. Lubię czerpać z ludzi to, co najlepsze. Nie zmienia to faktu, że każdy z nas ma prawo do swoich antypatii, których nie musi zmieniać pod niczyim wpływem. Przyznam, że i ja takie mam. Wszystko jest zdrowe, dopóki nie ma wymiaru nienawiści i nie opiera się o brak szacunku. Oczywiście, można napisać dokładnie przeciwny tekst – o tym, czego nie uczyć się od Amerykanów. Różnica polega jednak na tym, że z moich obserwacji, lektur, rozmów z wieloma osobami, które w Stanach przebywają ( a dzięki blogowi, jest ich dużo więcej, niż kiedyś), dochodzę do pewnego wniosku: Można napisać obszerny tekst o tym, czego nie uczyć się od polityki wewnętrznej i międzynarodowej USA i jednocześnie napisać długi tekst, czego uczyć się od Amerykanów – zwykłych obywateli. To wielka różnica. Nawet wybór prezydenta USA, nie jest odzwierciedleniem poglądów Amerykanów, ponieważ w przeciwieństwie do naszego systemu, panuje tam wybór elektoralny. Jest to jeden z najbardziej skomplikowanych, systemów wyborczych na świecie, ale pozwólcie, że wyjaśnię Wam, jak to możliwe, że wygrywa prezydent, który miał mniejszość głosów wyborców. Bardzo upraszczając, wyobraźmy sobie, że w USA jest 10 stanów. 6 stanów głosuje na Trumpa, ilością 51 głosów na 100, a 4 Stany głosują na Hilarry, ilością 80 głosów na 100. Trump uzyskuje 306 głosów, a Hillary 320 głosów. Mimo to wygrywa Trump, ponieważ istnieje zasada „Wygrany zgarnia wszystko”. Wybrani Elektorzy są odzwierciedleniem nastrojów społecznych danego Stanu, i jeśli przewaga danego kandydata wynosi choćby o jeden głos, to mają powinność zagłosować na Trumpa – w imieniu całej społeczności. Oczywiście jest to dużo bardziej skomplikowane, niż to opisałam, ale taka sytuacja miała miejsce w związku z wygraną Trumpa ( stąd protesty). Amerykanie w wyborach bezpośrednich zagłosowali w większości na Hillary, ale głosy elektorów zgarnął Trump – tym samym wygrywając.

Nowy Jork

ŻYCZLIWOŚĆ – KEEP SMILING !

To taka narodowa cecha Amerykanów. Znane na całym świecie „How are you?”, jest z jednej strony kulturowym zwrotem grzecznościowym, ale też w dużej mierze, zaproszeniem do rozmowy. Nie znam nikogo, kto wraca ze Stanów i powiela twierdzenie o tym, że to wymuszone zwroty, sztuczne uśmiechy, za którymi kryje się spisek. Jeśli ktoś mnie pyta jak się czuje, a czuje się źle, to czy powinnam odpowiedzieć zgodnie z prawdą ? Nie bardzo, ponieważ pytanie to ma na celu uśmiech, pozytywne zapatrywanie na rzeczywistość, a nie rozgrzebywanie problemów. Więc jeśli ktoś twierdzi, że pytanie to nie ma sensu, bo z góry odpowiadamy, że super i jest piękna pogoda, to ja napisze, że sens ma ogromny, ponieważ SŁOWA MAJĄ MOC. Z drugiej strony, kto na takie pytanie w Polsce odpowie  – „Świetnie ! Dziękuję. Super nam się powodzi, jesteśmy szczęśliwi.” Hmm ? Chyba największym sukcesem jest odpowiedź „ Powoli, ale do przodu”, „ Stara bida „,  albo „ Jakoś pcha się ten wózek „. Nie każdy na ulicy musi poznać problemy drugiego człowieka, ale za to może przekazać sobie darmowy uśmiech i mini sympatyczną rozmowę. Tyle i aż tyle, można dać sobie nawzajem. Dodajmy do tego fakt, że ludzie chętni do pomocy, wyrastają jak grzyby po deszczu, jeśli tylko zaobserwują Twoje zagubienie. Nie radzisz sobie z kupnem biletu ? Szukasz nerwowo na mapie stacji metra ? Możesz być pewien, że ktoś zapyta jak Ci pomóc. Jeśli to się wyjątkowo nie wydarzy, to prawdopodobieństwo, że ktoś Cię spławi, jest bliskie zeru. Obserwowaliśmy to zawsze i wszędzie, w każdym stanie i w różnych sytuacjach. Nawet spotkanie z Szeryfem, to taka szczera troska o nasze dobro.” Nie jeździjcie tak, bo będą problemy. Macie skarba w samochodzie, dbajcie o niego”.

CIEKAWOŚĆ LUDZI i HOW CAN I HELP YOU?

Amerykanie są z natury ciekawi drugiego człowieka. Ciekawi, nie dlatego, że to temat do rozmowy i plotek. Ciekawi skąd jesteś, dlaczego Stany, jak się nazywa dziecko. Jak znosi podróż. Czy to Twój pierwszy raz w Stanach. Ta ciekawość jest taka naturalna. Z takiej rozmowy tworzą się fajne historie, bo często dowiesz się o super miejscówkach, o ciekawym życiu drugiego człowieka, o tym czego się wystrzegać i jaka będzie jutro pogoda. Nie zdarzyło nam się nigdy, żeby ktoś przekraczał jakąś granicę, albo, żeby zabierał nam cenny czas. To są zwykłe rozmowy w sytuacjach, gdzie drugi człowiek widzi, że odpoczywasz, spacerujesz, czy czekasz na posiłek. Pamiętacie, jak nocowaliśmy u znanej hollywodzkiej scenarzystki ? Ci ludzie wykazywali się taką życzliwością, o jaką trudno w spotkaniu z ludźmi będącymi „ na świeczniku „. Proponowali nam pomoc na każdej płaszczyźnie, zachęcali do odwiedzin w przyszłości i czuliśmy, że to żadna kurtuazja i „ bo tak wypada „. Byli tak zainteresowani naszym blogiem, aż w pewnym momencie zastanawiałam się, jak to możliwe, że pochłania ich życie początkujących blogerów, skoro pani scenarzystka, przynosi codziennie newsy z hollywodzkich kulis? Prosili o zdjęcia. Pytali o nasze samopoczucie, podpowiadali miejsca do zobaczenia. Wszystko co opisuje, było zawsze ze smakiem i bez szczególnej nachalności.

WSPARCIE – KEEP GOING !

Jest takie powiedzenie, (w pewnych kręgach Polaków w Stanach) – Jeśli Polak Ci nie przeszkodził, to znaczy, że Ci pomógł. Rzecz wygląda przeciwnie w kontaktach z Amerykanami. Amerykanie zagrzewają do walki o swoje marzenia. Wciąż aktualny American Dream jest możliwy, ale musisz ciężko na to zapracować.  Napisze Wam takie głębsze spostrzeżenie. Patrząc na obecną politykę naszego kraju- bliżej nam do Niemców, niż do Amerykanów, mimo, że teoretycznie układy wyglądają przeciwnie. Stany -nasz wielki sojusznik, Niemcy -nie bardzo. Dlaczego tak pisze ? W Stanach na wszystko musisz zapracować. Nawet jeśli jeden prezydent, jest bardziej liberalny socjalnie, niż drugi, to nie ma co liczyć na wielkie dopłaty, pakiety socjalne, darmowe porody, sponsorowanie edukacji na kilku poziomach itd. Jeśli chcesz do czegoś dojść, to musisz pracować. Jeśli będziesz dobrze pracować, to z czasem zaczniesz piąć się ku górze. Upraszczając – wszyscy mamy takie same szanse. Jest tylko kilka dni w roku, kiedy sklepy są zamknięte. Gospodarka musi hulać, a człowiek musi mieć pracę. Niczego tu nie dostaniesz za darmo, ale jak będziesz dobry, możesz spełnić swój amerykański sen. Niemcy z kolei słyną z rozwiniętego socjalu, wolnych niedziel itd. W takim kierunku podąża również nasz kraj. Amerykanie realnie cieszą się z sukcesów innych ludzi. Kibicują. Kiedy wynajmowaliśmy różne domki w Los Angeles, ciągle słyszeliśmy „ Tam niedaleko jest taka pani co osiągnęła taki sukces – wydała znaną książkę, która okazała się bestsellerem”. „ Musicie koniecznie zajrzeć do tej knajpki ze śniadaniami, tam są tacy fantastyczni młodzi ludzie, którzy otworzyli swój biznes i bardzo im kibicujemy”.

Dlaczego tak się dzieje w Stanach, a nam do tego daleko ? Przede wszystkim USA nie jest dotknięte takim nepotyzmem jak Polska. Ordynatorem nie zostanie syn byłego ordynatora, tylko dlatego, że to syn. Musi być dobry, musi prawdziwie wygrać konkurs. Musi mieć sukcesy na swoim koncie. Amerykanie doceniają fach i zaangażowanie. Od zawsze poszukują specjalistów w swoich dziedzinach. To właśnie dlatego Polak, Rosjanin czy Chińczyk może osiągnąć sukces w Stanach. Nikt nie powie „ Czemu mi nie dali szansy, skoro jestem obywatelem USA ?”. Oni będą się cieszyć, że taki potencjał zakotwiczył u nich i nadaje nowy bieg w ich historii. Na wieść o Twoich sukcesach usłyszysz „ Awesome”, „ Wow !”, „ Great Job!”. Dlatego mamy całą plejadę znanych Polaków w Stanach, z wielkimi sukcesami. I o ile na poziomie władzy i polityki, każdy kraj mierzy się z nepotyzmem, o tyle na szczeblu społecznym w Polsce to nadal duży problem. „ Na układy nie ma rady” wydaje się być nadal aktualne. Może właśnie dlatego, wiecznie podejrzewamy, że za czyimś sukcesem, stoi sukces matki czy ojca ?

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ – BUSINESS IS BUSINESS

Pamiętasz z filmów takie obrazki, jak dzieciaki sprzedają ciasteczka, żeby odłożyć na grę ? Albo odkładają pieniążki do świnki skarbonki ? To cała Ameryka. O przedsiębiorczości najlepiej opowiedzieć z doświadczenia. Powrócę znowu do naszego hollywodzkiego małżeństwa, od których wynajmowaliśmy pokój. Pytaliśmy siebie –  po co oni to robią ? Mieszkają na pięknych wzgórzach. Mają w bród pieniędzy i przyjmują gości do pokoju obok ( chociaż z osobnym wejściem). Oczywiście, musiałam ich o to zapytać, a w odpowiedzi usłyszałam : „Moja żona jest francuską, więc jak córka była mała, mieliśmy często gości z Paryża, i z myślą o nich zrobiliśmy ten pokój. Po czasie przestał spełniać swoją funkcję, więc musieliśmy znaleźć na niego pomysł”. Takie jest myślenie Amerykanów. Jeśli coś może zarobić, to niech zarabia. Stąd też, popularne wyprzedaże garażowe – których bardzo brakuje mi w Polsce ( mogłabym takie organizować raz w miesiącu, a zamiast tego oddaje tym, którzy tego potrzebują). Razem z moją pierwszą podróżą do Nowego Jorku, przeżyłam piękna chwilę, wraz z zaprzyjaźnioną amerykańską rodziną mojej przyjaciółki. Ich córka wybierała się na studia. Otrzymała kartę kredytową z limitem, na której rodzice zbierali pieniążki przez całe życie. Właśnie z myślą o takim momencie jak ten, kiedy stanie się niezależna i będzie potrzebowała pieniędzy na start. Znaczenie dolara w USA jest duże, ale podchodzi się do niego z szacunkiem. Każdy tu rozumie, że tylko praca daje zielone banknoty. Takie myślenie jest mi bardzo bliskie.

Uwielbiam nowojorską modę. Nie rozróżnisz biedaka od bogacza. Amerykanie nauczyli się, nie oceniać ludzi po wyglądzie.

EDUKACJA – PRACTISE MAKES PERFECT

„Amerykanie są głupi, nie wiedza nawet gdzie jest Polska”.  Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony poziom szkolnictwa w USA, do szkoły średniej włącznie, jest znacznie niższy niż w Polsce. Z drugiej zaś, w TOP 10 najlepszych uniwersytetów na świecie – Stany zajmują aż 8 pozycji ! System edukacji amerykańskiej jest pełen wad, ale wyciągnijmy z niego to co najlepsze. To co mi się szalenie podoba – w Stanach nie kupujesz książek do szkoły. Wypożyczasz je na początku roku z biblioteki i oddajesz na koniec. Zeszyty są dla ciebie, nikt nie sprawdza, jakie robisz notatki. Jeśli musisz coś kupić to jakieś pojedyncze zeszyty ćwiczeń, chociaż w większości prace domowe oddajesz na kartce A4. Nie ma przepytywania uczniów na stojąco pod tablicą. Rozwiązywanie zadań przy tablicy to tak zwana aktywność, którą się premiuje i dodaje do oceny końcowej. W szkołach państwowych ubierasz się jak chcesz i nie musisz zmieniać obuwia ( czy to plus, czy minus – kwestia światopoglądu). Co najważniejsze, uczysz się przez doświadczenia. Lwia część zajęć jest oparta na praktyce, a nie na teorii.

Do tego dodajmy, że w amerykańskich szkołach średnich, jest plejada przedmiotów obowiązkowych ( połowę mniejsza od naszej – angielski, nauki ścisłe, języki obce, nauki społeczne, biznes, matematyka, handel, muzyka, wychowanie fizyczne, nauki o zdrowiu). Później wraz z konsultantem i rodzicami wybiera się konkretne przedmioty z grupy obowiązkowej : z matematyki ( algebra, trygonometria, geometria ), z nauk ścisłych ( geografia, biologia, chemia, fizyka), historię, angielski, nauki polityczne, w-f, do wyboru z nauk społecznych – psychologia lub socjologia i jeden z humanistyki – historia sztuki, teoria muzyki, język obcy. Do tego uczeń może sobie wybrać kilka przedmiotów dowolnie – teatr, rysunek, orkiestra, keybording etc. Uczniowie są dowożeni żółtymi autobusami do szkół, co jest oczywiście opłacane przez państwo. Nieocenionym plusem szkoły amerykańskiej ( publicznej) są jej koszty. Potrzebujesz wyposażyć dziecko w ołówek, długopis, strój gimnastyczny i zeszyt ćwiczeń. Koszty roczne to ok 100$. Szkoły średnie wiodą prym w zajęciach dodatkowych, które są nieodłącznym elementem szkoły i cieszą się ogromną popularnością wśród amerykańskich uczniów. Wybór jest bardzo duży – koszykówka, siatkówka, baseball, pływanie, lekkoatletyka, teatr, taniec, śpiew, fotografia, dziennikarstwo i wiele innych. Oferta dodatkowych zajęć jest zależna od propozycji szkoły i zainteresowań uczniów. Jeśli z jakiegoś względu szkoda mi własnego dziecka w przyszłości, to zawsze z 3 względów – degradowanego środowiska naturalnego, polityki i edukacji w Polsce. Nie chciałabym, żeby Filip większość dzieciństwa spędzał odrabiając lekcje i ucząc się do klasówek. Taka perspektywa mnie przeraża. Bedę walczyć o jego dzieciństwo, nawet jeśli nie będzie czerwonego paska na świadectwie. Tego czasu nikt mu nie wróci.

Na koniec…coś co nam nie mieści się w głowie, czyli

TOLERANCJA Z RÓWNOCZESNĄ MIŁOŚCIĄ DO OJCZYZNY

God bless America. Amerykanie to bardzo dumny naród, kochający swój kraj. Połączenie tej cechy z jednoczesną miłością dla innych i bezkompromisową tolerancyjnością dla innego człowieka, to mieszkanka w Polsce wybuchowa. W naszym kraju spotykamy się cięgle z niezrozumieniem słowa PATRIOTYZM. Miłość do ojczyzny. Często oznacza ona „ nie chcemy obcych”. Polak, patriota i lepszy sort, to katolik, koniecznie biały, Polak od dziada pradziada. Koniecznie hetero seksualny.Nie odnoszę się do problemu przyjmowania uchodźców ( to zupełnie inny problem i rozterka),a raczej do tego, że można miłować swoją ojczyznę, pozostając ciekawym innych ludzi, kultur, religii. W Stanach możesz być sobą, tak bardzo jak tego pragniesz. Jeśli to oznacza chodzenie w szlafroku do 12 po ulicach, to nikomu to nie przeszkadza. Odwożenia dziecka do szkoły z wałkami na głowie – nikogo to nie zdziwi. Depilacja brwi czy nitkowanie zębów, w czasie korków – nikt się na to nie obejrzy. Normą społeczną jest jedynie nie zabieranie swoich wolności i praw. Cała reszta – jest Twoją sprawą. Jeśli przy tym skaczesz jak małpka po metrze, śpiewasz i klaskasz uszami przy okazji, to w sumie fajnie, bo umilasz nam czas. Widok transwestyty w Nowym Jorku jest normą – ale nikt tu nie krzyczy, że „ się tym zarazisz”. Na takiej samej zasadzie, jak zobaczenie 100 facetów w garniturach nie zrobi z Ciebie biznesmana. BE YOURSELF – to chyba najlepsze czego możemy się uczyć od przyjaciół za wielką wodą !

Reasumując, staramy się wdrożyć te najlepsze cechy, które opisałam i pracować nad nimi na co dzień. Wiele z nich, jest w nas naturalnie, ale czasem nie sposób ich okazać ludziom na ulicy, bo spotyka się to z ogromnym niezrozumieniem. Ten artykuł to trochę też kodeks niektórych wartości, jakie chcielibyśmy przekazać Filipowi. Bo jeśli Twoje dziecko zechce zostać astronautą, to pamiętaj, że Stany nie są na innej planecie, i że to wcale nie taki szalony pomysł. A nawet więcej – może to być bardziej prawdopodobne, niż zostanie ordynatorem oddziału neurochirurgii w Polsce.