Dlaczego USA ?

Albo się je kocha albo nienawidzi. To jak snowboard vs narty, prawica vs lewica, blondynka vs brunetka, morze vs góry. Rozumiem sceptyków, rozumiem nawet zagorzałych przeciwników. Rozumiem wszystkich, którym się ulewa od amerykanizacji, od haseł „ God bless America”. Yes, we can” Make America Great Again”.

Co z Tobą Ameryko nie tak ?

Wizy. „ Dopóki nie zniosą wiz – nie mam zamiaru się tam wpraszać”. „ Nie jeżdżę do kraju, gdzie jestem nie mile widzianym gościem”, „ Nie będę się przed nikim płaszczył, żeby łaskawie mnie wpuścił do swojego kraju”. Czy rozumiem? Oczywiście. Sama przeszłam przez proces wizowy, i o ile był on raczej lekki i przyjemny, to już kontrola na lotnisku, łaskawa zgoda urzędnika w Stanach na mój pobyt, głupie pytania i poważna, podejrzliwa twarz celnika – przyjemna już nie była. Mimo, że nic nie przeskrobałam, miałam jak najlepsze i najuczciwsze zamiary wobec USA , to czułam się jak przestępca. Tak było za pierwszym razem. Za drugim było już zupełnie inaczej, lepiej, bezproblemowo, bezstresowo. Nikt mnie nie zaczepiał na lotnisku, nie nękał absurdalnymi pytaniami. Krótko mówiąc, może być różnie – lepiej lub gorzej, ale zawsze w jakiś sposób stresująco. Pamiętajmy, że wiza, to tylko wstępne zielone światło. Nie jest obietnicą wjazdu do Stanów. O tym decyduje urzędnik na lotnisku w USA, po krótkiej, ale konkretnej rozmowie. Czy rozumiem przymus wizowy? Tak. Rozumiem całkowicie. Aby Polska mogła zostać objęta systemem bezwizowym, odsetek odmów, nie może być wyższy niż 3%. W internecie jest pełno opracowań, jak przygotować się do rozmowy. Stron, gdzie pytania do formularza wizowego są przetłumaczone i wyjaśniają w szczegółach, co gdzie wpisać. Nie rozumiem, dlaczego potrafimy przyjść na rozmowę, tak słabo przygotowani. Sama byłam świadkiem odmowy. Małżeństwo w średnim wieku. Oceniając po rozmowach, wyglądzie, sposobie wypowiedzi, można stwierdzić, że ludzie wykształceni, obyci. Pierwsze pytanie i powalenie na deski. „ Gdzie chcecie Państwo lecieć ?” ; „ Nie wiemy jeszcze. Chcemy ze znajomymi zwiedzić Stany, na razie robimy wstępny plan”. Odpowiedź : „ Jak ustalicie Państwo, kiedy, gdzie i dlaczego, to proszę się wtedy zgłosić”. Szach – mat. 1200 zł poszło w piach. Możemy teraz dyskutować… to nie opłaca się mówić prawdy? Przecież to absurd, żeby podawać wymyślone miejsca, hotele i destynacje. Tak jest i tyle. Amerykanie chcą wiedzieć, gdzie dokładnie się zatrzymasz. Nie mówisz prawdy? Spoko. Nie wyślą za Tobą sztabu agentów, ale w papierach musi się zgadzać. Kropka. Albo się to akceptuje, albo nie. Temat gorący i czasem nie do zaakceptowania. Dla wielu, to obdarcie z honoru i godności.

Z drugiej strony…jesteśmy już w przedsionku bezwizowym. W 2017 roku gra toczyła się o 3 tys odmów, które pogrzebały te nadzieje. Nie ukrywam, że śmieszy mnie obietnica ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, o zniesieniu wiz dla Polski. I uwaga ! Nie dlatego, że to niemożliwe. Wyłącznie dlatego, że sami to zrobimy, szybciej niż myślimy. Bez jej obietnic. Urastania w piórka i tekstów : „ ja Wam to załatwię”. Myślę, że ona doskonale wie, jak niewiele nam brakuje do ruchu bezwizowego. Najprawdopodobniej wydarzy się to za jej kadencji.

Polityka zagraniczna. Temat rzeka. Wielu z naszych rodaków nie podoba się rzesza działań amerykańskich dyplomatów. Stacjonowanie w Polsce. Afganistan. Guantanamo. Prezydenci, którym można sporo zarzucić. Bush. Obama. I teraz Trump.

„God bless America”…te wszystkie filmy, ku chwale ojczyzny. Często przekłamujące rzeczywistość. Razi nas ta bezgraniczna miłość do kraju, całkowity brak obiektywizmu, dorabianie podwójnych filozofii do śmierci żołnierza, który koniec końców stracił rodzinę, bliskich ( najczęściej w sile wieku). Bo pytamy, w imię czego ? Czy to nie jest przypadkiem gra polityczna ? Gra o władzę? Pieniądze ? Czy było warto ? Bo chcą nam pokazać, że zawsze warto.

Argumentów na nie….masa! Sporo w nich uprzedzeń i stereotypów, ale i pewnie czasem źdźbło prawdy.” Amerykanie są głupi – nie wiedzą gdzie jest Polska”. Te wszystkie fast foody, hamburgery, coca-cola. Co to za kultura smaku? A historia ? To nie historia Polski. Przecież Wy tyle nie przeżyliście. Wam było łatwiej. Lepiej. Bo Amerykanie to nam wmuszają Halooween, Walentynki, skarpety św. Mikołaja. Bo uważają się za lepszych. Najlepszych. Niezniszczalnych. Są zbyt dumni. Zbyt bogaci. Zbyt zmilitaryzowani. Za dużo mówią. Ciągle się uśmiechają. Ten uśmiech jest na pewno wypracowany i sztuczny. Nie narzekają. To razi. Bo my lubimy. Czyli jest im dobrze. A może za dobrze? I ta mania wielkości. Wszystko musi być duże. Wielkie sklepy, wielkie lodówki, samochody, wieżowce, nawet bombki i choinki!

Więc po co i dlaczego ? Po co Ci te Stany ?

            Bo DLA MNIE – DLA NAS, to dzieciństwo, dojrzewanie i dorosłość. Kevin sam w domu, Seven Heaven, Beverly Hills, Policjanci z Miami, później Sex w wielkim mieście…I ta cała masa filmów, których nie można było ogarnąć umysłem. Człowiek, łączył się z internetem przez telefon stacjonarny, a tu masz Ci los – w kinie Jurassic Park. Cola na święta – no idą święta! A te Oscary, a te Gwiazdy. Boys Bandy, Girls Bandy, hot dogi. Wreszcie Walentynki i raczkujące Halooween. Brzmi infantylnie? Być może. Ale Stany, jak żaden inny kraj, wpisały się w naszą nowoczesną kulturę. Fakt bycia „ młodym krajem” nie przekreśla jego dorobku. Andy Warhol, Aretha Franklin, B.B King, Bob Dylan, Ernest Hemingway, Martin Luther King, Elvis Presley. USA to nie tylko Hot Dogi i Britney Spears. To kolebkaJezzu, Blusa. To program Apollo. Pierwsze graffiti na nowojorskim metrze, w latach 60 tych i później boom muralowy. To wielkie osiągnięcia i odkrycia. Łodzie podwodne, most wiszący, maszyna do pisania, dystrybutor paliwa. Medyczne wynalazki jak respirator, aparat słuchowy czy sztuczne serce. I wreszcie technologiczny skok – kolorowy film, kalkulator, samolot, laser, GPS, pendrive, prom kosmiczny. To wreszcie –  Koszykówka!  Można wymieniać bez końca. Więc jeśli ktoś mówi, że Amerykanie są głupi, to pytam, czy na pewno ?

            W Stanach ogromnie podoba mi się różnorodność. W każdym aspekcie. Ponad 95% Amerykanów wierzy w Boga, a 75% deklaruje, że modli się codziennie. Mimo to, to kraj, który akceptuje każdą odmienność, każdą religię i styl bycia. Na jednej ulicy mieszka muzułmanin, hindus, tranwestysta, potentat giełdowy i gej. Dopóki nie zabierasz nikomu jego wolności – bądź jaki chcesz, wierz w co chcesz, wyglądaj jak chcesz. USA to w końcu ogromna różnorodność krajobrazowa. Od Nowego Jorku po słoneczną Kalifornię. Od Waszyngtonu po Teksas. Od Teksasu po Montanę

Powiedzieć „ lecę do Stanów” to jedna wielka niewiadoma. Ale gdzie ? Do jakiego stanu? Floryda? Wakacje, palma, morze? Czy Wielki Kanion, Kolorado, Utah? A może podboje w NY? Park Yellowstone czy Hollywod? Możliwości jest tak wiele. Zaprawiony w bojach podróżnik, znajdzie dla siebie trasy trekkingowe, a miłośnik sportów wodnych przemierzy oceany Kaliforni czy Florydy. USA to również raj dla muzyków, malarzy, asrtystów wszelkiej maści. Dla odmieńców i tradycjonalistów. Sportowców i biznesmenów. Poszukiwaczy przygód i błogiego opalania. To kraj drugich szans.