Jamajka – witamy w NibyRaju

Na Jamajce spędziliśmy jeden dzień i był to jeden z lepiej wykorzystanych dni w naszych wszystkich podróżach. W porcie Ocho Rios czekał na nas zaufany kierowca, którego udało się umówić za pośrednictwem polecenia ambasady ( a to z kolei dzięki pomocy wielu osób). Czekała nas długa droga autem do miejsc mniej znanych i przede wszystkim pustych. W sumie spędziliśmy kilka godzin w aucie, co pozwoliło na absolutnie wyjątkowy wywiad z mieszkańcem Kingston i 34 letnim Jamajczykiem. To wyglądało dosłownie tak, jakbyśmy przyjechali zrobić wywiad o życiu na wyspie, przyglądając się ulicy zza szyby auta i wreszcie rozkoszować się NibyRajem na wyspie. 

Pierwsze wrażenia nie były zaskoczeniem. Byliśmy przygotowani na nagabywanie po opuszczeniu statku. Tak też się stało. W porcie stało mnóstwo aut i osób zapraszających do zwiedzenia wyspy prywatanym środkiem transportu. Wiemy, że co najmniej kilku pasażerów cruisera skorzystało z tej opcji i wrócili cali i zdrowi. Niewykluczone, że w podróży typu PowerCouple i nam taka historia mogłaby się przydarzyć. My jednak byliśmy z małym dzieckiem i z całym bagażem wiedzy odnośnie zagrożeń jakie stwarza ten kraj, więc zaufanego kierowcę umówiliśmy dużo wcześniej. Przywitanie było bardzo przyjacielskie, a sam Jamajczyk wydał się godny zaufania. 

Jamajka była krajem o którym czytałam najwięcej, spośród wszystkich wysp karaibskich, dlatego miałam przygotowaną całą listę pytań do naszego kierowcy. Sama rozmowa była dla mnie jedną z większym atrakcji podczas całego wyjazdu. Wsiadajcie z nami do tego auta i zapraszam Was na wycieczkę po jamajskiej rzeczywistości ! Cały wpis jest wypadkową wiedzy jaką zdobyłam przed wyjazdem, zweryfikowaną i urozmaiconą rozmową z tubylcem. 

Bezpieczeństwo i stan państwa

Jamajka jest krajem niebezpiecznym. Swoje stwierdzenie opieram o kilka źródeł. Po pierwsze statystyki. Po drugie rozmowa z Agnieszką Nowicką – żoną dyplomaty i wspaniałą kobietą, która mieszkała w tym kraju ponad rok. Po trzecie własne spostrzeżenia i rozmowa z mieszkańcem. Umówmy się co do jednej rzeczy – można wyjechać do najbardziej niebezpiecznmego kraju na świecie i odnieść zupełnie nie spójne z rzeczywistością wrażenia : krzyknąć ” To nieprawda, wcale nie jest niebezpiecznie” i uznać to za prawdę abolutną. Można wyjechać do kraju, będącego w TOP najbezpieczniejszych krajów na świecie, wrócić i powiedzieć ” Nie jest bezpiecznie. Spotkało nas coś strasznego”. Tam gdzie są ludzie, tam zawsze może występować zagrożenie, ale podróżując w te rejony, zapamiętajcie – na Jamajce trzeba uważać. To kraj z niespełna 3 mln ilością mieszkańców, a dokonuje się tutaj nawet ponad tysiąc morderstw rocznie. Tysiąc strzelanin i prawie tyle samo gwałtów oraz kilkakrotnie więcej kradzieży i włamań. Większość przestępstw dokonuje się w stolicy Kingston i w okolicy Montego Bay, ale sam Minister Turystyki Jamajki przyznaje, że przestępczość w kraju rozchodzi się na całą wyspę. Należy też z całą stanowczością napisać, że głównym motywem zabójstw i strzelanim są wojny gangów, a rozboje i kradzieże są wynikiem biedy, beznadziei i skorumpowania państwa. Nikt bez powodu nie napada na turystę, a on sam może czuć się bezpieczny w najpiękniejszych miejscach Jamajki. Jednak o zwiedzeniu wyspy na własną rękę powinniśmy zapomnieć. Większość osób, które planują tam wypoczynek przebywa w resortach i hotelach, które gwarantują bezpieczeństwo, a wszystkie wycieczki są organizowane w poczuciu zapewnienia komfortu turyście. W takim wypadku nie ma mowy o przykrych niespodziankach. Jamajka jest krajem, w którym możemy zapomnieć o podróżowaniu wynajętym autem lub rowerem na własną rękę. Obrazowo mówiąc – kierowcy palą marihuanę podczas jazdy, ale jak zauważył nasz kierowca, piją też alkohol i dopóki nie spowodują wypadku, policja nie kontroluje stanu trzeźwości na drogach. To co rzuciło nam się w oczy to dość częste kontrole prędkości na drogach i tutaj rzeczywiście – kierowcy zwalniają i w miejscach kluczowych spuszczają nogę z gazu. Możecie odnieść wrażenie, że Jamajczycy to bardzo ciepli i serdeczni ludzie i w szalonej większości przypadków tak będzie. Nie zapomnę jednak, jak Dawid wyszedł na cmentarz i podszedł do niego mieszkaniec. Opowiadał mu historię konkretnych nagrobków. Siedziałam z Filipem i naszym kierowcą w aucie. Widziałam, że jest zniecierpliwiony. Nie chciał mnie zostawić w aucie samej, ale też co chwilę wyglądał za Dawidem. Był zdenerwowany i to napięcie i mi się udzieliło. Bałam się, żeby tam się nic nie wydarzyło. Po czasie wyszedł z auta i zawołał ich obu. Pilnował naszego bezpieczeństwa, za co jestem mu bardzo wdzięczna, bo w końcu nie taka była jego rola. To tylko pokazuje, że w biały dzień, turysta i tubylec w miejscu nie turystycznym to również pewnego rodzaju zagrożenie. 

Jamajczyk opowiadał , że gangi specjalizują się głównie w wymuszaniu haraczy, a nie w narkotykach tak jak podają to różne źródła. Prawie każdy biznes w tym kraju jest pod kontrolą gangu. Zwykle nie dotyczy to kurortów i hoteli, bo te są zarządzane przez obcy kapitał i ich interesy są zabezpieczone przez państwo, które czerpie z tego zyski. Broń można kupić łatwo, w zasadzie każdy zna kogoś, kto zna kogoś, kto tą broń może załatwić. 

Dlaczego tak się dzieje ?

Winę za sytuację w kraju ponoszą rządzący. Kraj jest skorumpowany i stawia wyłącznie na własne interesy. Z jednej strony ziemię w tym kraju możesz kupić za tyle, za ile dogadasz się z tubylcą, ale to będzie ziemia bylejaka. Wartościowe rejony zostały wykupione przez państwo za bezcen a sprzedane za fortunę. Nawet jeśli ktoś miał kawałek przyzwoitej działki, to z biedy i ubóstwa sprzedał państwu ziemię za parę groszy. Tak zarabia się na najbiedniejszych. Ponad 70% mieszkańców żyje w biedzie a około 17% w skrajnym ubóstwie. Najpiekniejsze hotele i resorty należą do obcokrajowców i są całkowicie izolowane od reszty wyspy. Zatrudniają raptem 10% społeczeństwa. Średnia zarobków to ok. 50 $ tygodniowo. Najwięcej zarabiają wojskowi, około 1000 $ miesięcznie. Do tego musimy dodać naturę lokalesów. Kierowca opowiadał, że najpiękniejszym dniem tygodnia jest piątek. Niby tak jak u nas, ale z tą różnicą, że tempo pracy mają zupełnie nie europejskie. Praca w sklepie, to siedzenie na patio przed i nic nie robienie. Miałam też wrażenie, że objazd po wyspie, dla naszego kierowcy był jednym z cięższych dni pracy. Na czas po, miał przygotowanego blanta ( taka nagroda, jak u nas piwko-winko). Jamajczycy są mocno imprezowi. Wszędzie wiszą plakaty z zaproszeniem na nadchodzące imprezy. To już taki styl bycia. Za pół dnia z kierowcą zapłaciliśmy 250$, więc to masa pieniędzy. Wcześniejsze propozycje od innych kierowców to nawet 450$. Faktem jest, że kierowca musiał dojechać ze stolicy i wszyscy z polecenia pochodzili z Kingston, ale mam nieodparte wrażenie, że za 150-200 dolarów, nikt nie cackałby się z nami cały dzień. Ten marazm zrodził się z jakiegoś powodu a tym powodem jest fatalny stan państwa, którego głównym prowodyrem jest rząd. Pierwszy lepszy przykład : rząd skontruował plan budowy mieszkań komunalnych, które miały budować władze lokalne. Te z kolei w dużej mierze należą do gangów. Koniec końców stały się ich bastionem i miejscem do zarządzania społeczeństwem ( a miały być pomocą i ratunkiem dla najbiedniejszych). Inny przykład – jeszcze do niedawna, nie było cła na towary sprowadzane spoza wyspy – na przykład na jedzenie do luksusowych kurortów. Te zamawiały produkty spoza kraju, bo nikt nie nakładał na nich żadnych podatków. Z tego względu, pozbawiano mieszkańców jakiejkolwiek formy zarobkowania. Takie pomysły to tylko czubek góry lodowej. Mam wrażenie, że Jamajczycy znaleźli sposób na swoje małe szczęście. Blant, muzyka, impreza. Bo czy da się coś więcej ukraść z życia na Jamajce?

Marihuana, śmieci i drogi

Myślę, że przez jeden dzień widzieliśmy więcej niż niektórzy przez 2 tygodnie życia na wyspie. Z tego powodu, te 250$ uważam za jedne z lepiej zainwestowanych pieniędzy w tej podróży. Trudno nie zapytać o marihuanę a ta została zalegalizowana dopiero w 2015 roku. Prawo zezwala na posiadanie 2 uncji marihuany na własny użytek. Sprzedaż jest zabroniona. Jest to martwe prawo, bo marihuanę pali tu większość społeczeństwa, a kupić można ją również bez żadnego problemu. Są osoby, które zaczepią Cię na plaży i zaproponują blanta. Cena wyjściowa to zwykle 10$, ale ile masz, tyle dasz i jakoś się dogadacie. Podobnie jak ze wszystkim na wyspie. Przejazd po Jamajce to dość szokujący widok. Domy to rozpadające się baraki, a każdy ładniejszy należał do obcokrajowca, albo był mniejszym hotelem. Generalna zasada życia ludzi, to szwędanie się w tą i spowrotem, siedzenie przed sklepami, domkami, przy ulicy. I wszędzie te zmasakrowane psy…z podkulonym ogonem, spuszczonymi uszami. Leżące w kłębku na ulicy. Serce się rozpada. Stacje benzynowe wyglądają tak jak większosć wyspy, czyli są w opłakanym stanie. Płaci się nie wychodząc z auta, przez szybę.

Śmieci są wszędzie. W lasach, w wodzie, na plażach, przy sklepach, na ulicy. W lesie znajdziesz wszystko – od umywalki, przez opony, sofę i plastik. Kto nie ma co zrobić ze starymi rzeczami, wywozi je do lasu. Butelka po napoju ? Ląduje w wodzie. Świadomość zerowa, ale pewnie też transport śmieci z wyspy trudny i drogi. Potrafię zrozumieć, że bieda nie pozwala na rozterki ekologiczne i takie rzeczy są dla tubylców jakimiś mrzonkami. W krajach, gdzie turystyka dźwiga nie tylko gospodarkę, ale też życie przeciętnego mieszkańca, więcej myśli się o poszanowaniu swoich terenów. Jamajczycy nie zarabiają kokosów na turystach ( nie w takim stopniu i w takiej ilości jak na innych wyspach), więc obojętność do środowiska wzrasta. Nie chcę nawet myśleć ile ton śmieci wyrzucają do morza rocznie, ile do lasów a ile realnie do śmietników, które ktoś z wyspy zabiera. 

Na Jamajce jeździ się ruchem lewostronnym i mimo, że na Bahama jest podobnie, to nigdy nie zdecydowalibyśmy się na samotny wynajem auta. Drogi są bylejakie, a to co jest nazywane ” autostradą” w niczym jej nie przypomina. Jedyne co rzuca się w oczy to częste kontrole policji. Policji, której tutaj się nienawidzi, bo jest skorumpowana, bo nie pomaga i pewnie każdy Jamajczyk ma jeszcze milion innych powodów do takich uprzedzeń. Policja i wojsko jest uzbrojona i z tego co wiem w największym stopniu porusza się po Kingston. 

Cmenatrze jakich nigdy nie widziałam

Prawo zezwala na pochówek zmarłego na własnym terenie. Jak to mówił kierowca – jak masz ochotę pochować kogoś przed swoimi drzwiami to nie ma sprawy. Cmentarze też fukcjonują i jest tu ich sporo, a każdy z nich to absolutnie osobna historia. Zdaję sobie sprawę, że odwiedzanie cmenatrzy na Jamajce, jest dość dziwnym zajęciem, ale to jakaś część kultury i życia na wyspie. Mało tego, mam wrażenie, że sporo mówi o samych Jamajczykach. Po pierwsze jest brudno jak wszędzie i na próżno szukać tutaj kwiatów czy zniczy ( Jamajczycy to w większosci chrześcijanie, głównie protestanci), a po drugie każdy wymyśla nagrobek według własnego uznania. Te najbardziej bajkowe, kolorowe i wręcz przerysowane, to zwykle groby dzieci – mniejszych i większych, lub szczególnie zapamiętane przez ludzi historie śmierci. Niesprawiedliwe albo zbyt wczesne. Zamki, place zabaw, domy, samochody, piłka nożna…pomysłów na groby jest nieskończona ilość. Świetości w tych miejscach brak. Tak jakby nikt tam nie przychodził, nie dbał. Było i się skończyło. Nawet wokół najbardziej kreatywnych grobów jest pełno butelek i śmieci. I teraz nie wiem – czy ktoś tu rzadko zagląda, czy śmieci są dla nich tym samym co trawa. 

Co warto zobaczyć na Jamajce ?

Przede wszystkim to piękny kraj, nawet jeśli przykryty tak głebokimi problemami. Jamajka jest wciąż gęsto porośnietą lasem i dżunglą, co wyróżnia ją na tle innych wysp karaibskich. Jest kompletnie inna od Kajmanów, Cozumel czy Bahama. Jest zielona. Bardzo zielona i pod tym względem niesamowita. Z chęcią podzielę się z Wami atrakcjami, jakie moim zdaniem warto przeżyć i zobaczyć na wyspie, nawet jeśli nam się nie udało być choćby w 1/3 z nich :

Frenchman’s Cove to miejsce w dużym stopniu puste i po prostu piękne. W 1956 roku 45 akrów tej ziemi kupił kanadyjski biznesman. Znajduje się tam resort z całą przestrzenią hotelową i gastronomiczną. Wjazd jest płatny, ale to zaledwie 10-15 dolarów na cały dzień. Plaża jest niewielka, ale o to tutaj chodzi. W zatoce znajduje się laguna, utworzona przez wpadającą do morza rzękę i tu jest całe piękno tego miejsca. Można pobrodzić w lagunie. Można przepłynąć się rzeką, co kilka osób robiło i co wydawało się w tym miejscu bardzo bezpieczne. Całą zatokę otacza gęsta dzungla i niesamowita roślinność. Miejsce jest magiczne. Znajduje się jakieś 100 km od Kingston. Jeśli macie na Jamajce jeden dzień, a lądujecie w Ocho Rios to należy pamiętać, że sama droga z miasta zajmie nie mniej jak 2-3h i tyle samo powrót. Oznacza to, że w samej zatoce nie spędzicie więcej jak 1-2h i może się okazać, że na więcej nie starczy czasu ( wszystko zależy od kierowcy, dróg i sytuacji). Dlatego bezpiecznie byłoby zawitać tu przy większej ilości czasu. 

Wodospady na rzece Dunn ( okolice Ocho Rios) to taka klasyka na Jamajce, której my nie doświadczyliśmy. Mieliśmy świadomość, że pół, jak nie cały cruise wyruszy w tamtą stronę i nie uśmiechało nam się sciskać przy wodospadach z ludźmi. Mimo to są dni i godziny, w których wodospady nieco pustoszeją i jeśli wybieracie się na Jamajkę na dłużej, to na pewno znajdziecie idealną porę na wspinaczkę na Dunns River Fall. Wszelkie tego typu atrakcje są organizowane przez resorty i hotele. Wodospad jest o tyle niesamowity, że wpada kaskadami do Morza Karaibskiego, a są turyści, którzy specjalnie dla nich odwiedzają Jamajkę. Na Jamajce mamy jeszcze wiele innych wodospadó do wyboru : Reach Falls, Kanoko Falls, YS Falls, Somerset Falls.

Plaże – jest w czym przebierać. Z polecenia osoby, która tam mieszkała dowiedziałam się, że najpiękniejsza jest wspomniana Frenchman’s Cove, ale także James Bond Beach, na której byśliśmy, Boston Beach, Bamboo Beach. Jest ich cała masa, a ta która będzie Waszą ulubioną, musi zostać przez Was odkryta 🙂 Do mnie kompletnie nie przemówiła plaża na Ocho Rios. Zbyt blisko portu i z wielkim deficytem dżungli. To nie prawdziwa Jamajka a zaledwie jej mały skrawek.

Urwiska – na Jamajce są również minimum dwa Blue Hole, czyli urwiska z krystaliczną wodą po środku. W przeciwieństwie do wielu tego typu miejsc na świecie – tutaj można się w nich kąpać. Mogę tylko pozazdrościć wszystkim, którzy odwiedzą choćby jedno z nich – Blue Hole Mineral Spring i Cool Blue Hole.

Rafting po rzece – zabijcie mnie, ale to niezrealizowane marzenie na Jamajce. Serdecznie Was namawiam na taką formę zobaczenia przyrody w tym kraju. Nic na ten temat powiedzieć nie mogę, ale to była atrakcja, z której trudno było nam zrezygnować. Dwa siedzące miejsca na tratwie, z możliwością zabrania dziecka, plus osoba prowadząca tratwę i spływ po rzece wśród absolutnie bujnej roślinności. Czy to się może w ogóle nie udać ? 

Bob Marley Museum – Mieści się przy 56 Hope Road w Kingston, w byłym miejscu zamieszkania Boba Marleya. Miejsce kultowe i must see w stolicy kraju. 

Rose Hall Great House – XVIII wieczny dom kolonialnych plantatorów, owiany legendą Białej Wiedźmy. Opowieści wskazują, że zamordowała trzech mężów. Podobno pałac można zwiedzać również nocą.

Jamajka jest krajem, którego się nie zapomina. Takim miejscem, w którym dwie różne opinie się nie wykluczają i istnieje więcej niż jedna prawda. Krzysztof Kolumb: ” To najpiękniejsza wyspa, jaką dotąd widziało oko” i Bob Marley ” Ludzie, którzy próbują uczynić ten świat gorszym, nie biorą sobie dnia wolnego”. 

Widzieć szerszy kontekst zawsze i wszędzie. Tego szukajcie w swoich podróżach.