Tel Awiw – 9 ważnych pytań i odpowiedzi

Kiedy jechać?

Jest duże prawdopodobieństwo, że jadąc w dowolnym miesiącu w roku, natrafisz na słońce i przyzwoitą dodatnią temperaturę. W teorii najbardziej rekomendowany czas na odwiedzenie Izraela to wiosna i jesień. W praktyce, w grudniu mieliśmy słońce i zdarzało się nam chodzić na krótkim rękawku. Tak czy inaczej – zawsze będzie cieplej i przyjemniej niż w Polsce. Jeśli nie przepadasz za hucznym świętowaniem Nowego Roku, to Izrael będzie idealnym do tego miejscem. Żydzi obchodzą Nowy Rok dużo wcześniej, z tego względu niebo jest praktycznie wolne od fajerwerków. Z drugiej strony, Tel Awiw jest miastem ludzi młodych, imprezowych i w dużej mierze świeckich, dlatego znajdziesz miejsce do potańczenia i pobalowania, jeśli tylko przyjdzie Ci taki pomysł do głowy.

Czy w Tel Awiwie jest bezpiecznie ?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należałoby przyjrzeć się konfliktowi izraelsko-arabskiemu. Tego jednak na czynniki pierwsze nie rozłożę, ponieważ każda ze stron konfliktu ma swoje racje, pretensje i dowody na słuszność wszczynania zamieszek. Najważniejsza informacja jest taka, że konflikt ten powstał na podłożu walki terytorialnej, a rozwinął się w wojnę polityczną, religijną , poglądową itd. Mimo, że w pewnych momentach zyskuje na sile, to patrząc globalnie nie zbiera takiego żniwa jak inne konflikty światowe. Nie mniej jednak należy śledzić jego skalę i przebieg, żeby samemu ocenić czy podróż w tamte strony jest relatywnie bezpieczna. Należy też pamiętać, że długotrwałe tarcia izraelsko-arabskie dotyczą głównie obszarów nie odwiedzanych przez turystów i póki co nie przenoszą się na zwykłego śmiertelnika. Ze względu na fakt, że sytuacja na świecie jest bardzo rozwojowa i dynamiczna, pozostaje śledzić doniesienia z tamtych stron na portalach Ministerstwa Spraw Zagranicznych ( i jak słusznie zauważyła nasza czytelniczka – najlepiej nie tylko na strona MSZ Polski, ale też innych krajów europejskich, żeby porównać zalecenia różnych ministerstw). W trakcie naszych 24 h w Tel Awiwie nie odczuliśmy niczego, co mogłoby się zbliżyć do stwierdzenia ” odczuwalne niebezpieczeństwo”. Jedyna strefa, która podnosiła napięcie to wjazd na lotnisko w drodze powrotnej. Zostaliśmy zatrzymani przez uzbrojone wojsko i musieliśmy odpowiedzieć na pytanie dokąd lecimy i jakiej jesteśmy narodowości. Dodajmy do tego wzmożone wymogi bezpieczeństwa podczas odprawy paszportowej ( podobnej w procedurze jak w USA – wielkiego sojusznika Izraela nawiasem mówiąc)

O czym należy pamiętać przed wylotem ?

Izrael nie należy do UE, w związku z tym słono zapłacimy za transmisje danych, połączenia czy smsy. Na lotniskach są okienka, w których można szybko i bez problemów kupić kartę SIM z pakietem internetu. W naszym przypadku polska karta została od razu zastąpiona izraelską, więc w ciągu 20 minut od przylotu mieliśmy internet i kontakt z bazą. Koszt jest zależny od pakietu jaki nas interesuje. Należy również wykupić dodatkowe ubezpieczenie, ponieważ koszty leczenia są drogie i mogą na nas czekać nieprzyjemne rachunki. W izraelskiej kulturze przyjmuje się zostawiać minimum 10% napiwek. Ostatnia istotna kwestia to ubiór. Jako, że jest to państwo bardziej i mniej ortodoksyjnych wyznawców religijnych, przyjmuje się wstrzemięźliwość w nadmiernie odkrytym ubiorze, a dotyczy to głównie miejsc kultu religijnego i niektórych dzielnic ortodoksyjnych Żydów. Pamiętajmy jednak, że Tel Awiw pod względem świeckości jest wyjątkowy i w zasadzie najbardziej przyjazny kulturze zachodu. Przylatując do Izraela musimy wziąć pod uwagę Szabat, czyli według judaizmu 7 dzień tygodnia będący dla Żydów czasem odpoczynku i jednocześnie dniem świątecznym. Rozpoczyna się wraz z zachodem słońca w piątek i trwa do zachodu słońca w sobotni wieczór. W tym czasie można napotkać na różne utrudnienia komunikacyjne. Czasami niektóre restauracje czy sklepy będą zamknięte…ale podobno nie jest to szczególnie odczuwalne w Tel Awiwie. Tak jak wspominałam, to jedno z bardziej ” zachodnich” miast Izraela.

Czy Tel Awiw jest drogi ?

Najpierw muszę Wam powiedzieć jaką posługuję się logiką przy udzielaniu takiej odpowiedzi. Drogie miasto to dla mnie takie, gdzie w przypadkowych miejscach zapłaci się więcej niż w Polsce. Tak jest w Tel Awiwie. O ile nie zrobicie dobrego rozeznania gdzie i co jeść, to ceny w normalnych knajpach są nieco wyższe niż w Warszawie. Przykładowo w Warszawie za śniadanie w dobrej restauracji zapłacę 35zł. W Tel Awiwie 45-50zł. Jak na całym świecie – tak i w tym mieście najtaniej będzie w lokalnych knajpach, gdzie obsługuje Cię właściciel i nie zatrudnia sztabu kelnerek i kucharzy. Tam też najczęściej jest cała esencja gastronomiczna Izraela i miło łączy się z przystępnymi cenami. To jednak nie jest odpowiedź na pytanie, a odpowiedź brzmi – jest drogo. W Nowym Jorku jest drogo, w Tel Awiwie jest drogo. Wyjściem z sytuacji jest zawsze poszukanie lokalnej knajpki i dobry research. Znalezienie hotelu w dobrej cenie jest również wyzwaniem. Nie spodziewałam się, że ceny za dobę są tutaj tak wywindowane. Nie ukrywam, że nigdy tak długo nie szukałam noclegu, żeby znaleźć jakiś balans między ceną a jakością. Po wszystkich przebojach, stanęło na Herods Hotel i to miejsce ( mimo, że nie najtańsze), jest zdecydowanie godne polecenia.

Ostatni element to targowe ceny warzyw, owoców i pamiątek. I tutaj również ceny zaskakują. Jako, że w moim genotypie nie został wpisany pierwiastek targowania się, więc jeśli cena mi nie odpowiada to odchodzę. Z tego względu na targu udało nam się kupić…jedynie truskawki 🙂 I mimo pięknych plecaków, ubrań, gadżetów, nakryć głowy i wielu innych – nie zdecydowaliśmy się na większe zakupy. Ceny za kapelusze oscylowały wokół cen sklepowych klasy premium, z tą różnicą, że bez możliwości reklamacji czy zwrotu. Później troszkę żałowałam, że nie kupiłam jakieś bransoletki czy wisiorka, ale prawdę mówiąc – to nie wyroby tworzone na Twoich oczach i prawdopodobnie wiele z nich – to import z Chin. Perełek nie znalazłam, a szkoda !

Dlaczego Tel Awiw jest nazywany Białym Miastem ?

Troszkę fascynującej historii. W Niemczech grupa Żydów założyła szkołę Bauhaus. Byli architektami z szeroko zakrojonymi planami designu i projektowania. Z powodu nazistowskiej polityki, emigrowali na wschód, gdzie tworzyli budynki na styl weimarski. Ich charakterystyczną cechą jest jasny kolor elewacji, szerokie balkony, które zwrócone są w stronę ulicy, oraz płaskie dachy. Takich budynków zachowało się ponad 4 tys w tel Awiwie, a cały kompleks architektoniczny został wpisany na światową listę UNESCO. Budynki te miały zacieśniać stosunki międzyludzkie i otwierać na rzeczywistość. Stąd balkony z widokiem na tętniące miasto, jednocześnie przestronne i wygodne do przesiadywania. Płaskie dachy, na szczycie których można się spotykać i podziwiać panoramę miasta. Taki styl i założenia były później kontynuowane w całym Tel Awiwie.

Co warto zobaczyć w Tel Awiwie ?

Jest cała masa miejsc, które warto odwiedzić, a o których będę mogła opowiedzieć dopiero jak wrócimy do tego miasta na dłużej. Tymczasem chętnie opowiem Wam o tym co my zobaczyliśmy – a każde z tych miejsc, chciałabym odwiedzić ponownie.

Chyba nikt nie zaprzeczy, że być w Tel Awiwie i nie zobaczyć Starej Jafy, to jak być w Nowym Jorku i nie zerknąć w stronę Statui Wolności. Jafa to ośrodek portowy liczący jakieś 50 tys mieszkańców. Trudno określić jej wiek, ale szacuje się, że może być najstarszym portem na świecie (!). Niektóre odkrycia archeologów pochodziły aż z epoki brązu, nie wspominając o tym, że pozostały części budynków egipskich czy perskich. Jest to niesamowite miejsce, zarówno obszar dookoła jak i sam port. Należy się tu zgubić. Wchodzić w małe uliczki, odkrywać mikro galerie sztuki, rękodzieła. Podczas naszego pobytu Jaffa była lekko opustoszała. Obserwowała nas masa kotów, a cały blisko-wschodni charakter tego miejsca przyprawia o zawrót głowy. Przy okazji zwiedzania tych okolic, trzeba odwiedzić Plac Zegarowy, z wieżą zegarową w jej centralnej części. Jest to punkt odniesienia w poruszaniu się po Jafie i turecka spuścizna. Centralnym punktem Jafy jest Plac Kedumim ze schodami biegnącymi do portu oraz klasztor św. Piotra, w którym kiedyś stacjonował Napoleon. Kiedy klasztor jest zamknięty, należy pociągnąć za sznur dzwonka i drzwi otwierając się dla turystów. Idealna trasa spacerkiem od Jafy, przebiega wzdłuż Jerusalem Beach i prowadzi aż do mariny. Polecam taką formę przejścia z jednego świata w drugi. Niezapomniane widoki. Warto też odwiedzić promenadę Tayelet. Idealne miejsce na rowerową przejażdżkę, rolki, czy zwyczajny spacer z widokiem na wieżowce Tel Awiwu.

Izrael słynie z niesamowitej kuchni i jest też rajem dla wegetarian i weganów. Najlepiej wybrać się na targ, żeby zobaczyć co proponuje miasto. My wybraliśmy bazar Huk Hacarmel, ale do wyboru macie całą masę takich miejsc, które można zobaczyć przy okazji, będąc w konkretnej okolicy. Bazar Karmel jest największy i chyba najbardziej znany w Tel Awiwie. Każda alejka specjalizuje się w czymś innym – od ryb, po orzechy, odzież i sprzęt gospodarstwa domowego. To co mnie najbardziej boli to przenikający plastik. Takie miejsca ( nawet w Polsce) charakteryzowały się tym, że wszystko było luzem, a człowieczek zabierał swoją torbę i pakował co potrzebuje. Teraz czy to w Tel Awiwie, czy w Barcelonie, czy w Polsce – część produktów pakuje się w plastik i podaje gotowe do wydania. A szkoda, bo to właśnie bazary i targi powinny być jak najbardziej swojskie i samoobsługowe. Nieopodal Bazaru Karmel znajduje się dzielnica jemenicka, którą przeszliśmy w zasadzie po całości.

Mimo, że spacerowaliśmy cały dzień po Tel Awiwie, dużo więcej nie udało nam się zobaczyć , a staram się opowiadać tylko o miejscach, które odwiedziliśmy. W zasadzie pół dnia spacerowaliśmy po Jafie, bo jest to moim zdaniem najbardziej urocze miejsce w całym mieście. Niewątpliwie z większym zapasem czasowym należy rozważyć takie urokliwe miejsca jak Ogrody Sarona czy Park Hayarkon. Trzeba też przyznać, że oprócz starej Jaffy – do tel Awiwu przyjeżdża się po smaki i atmosferę.

Czego należy spróbować w Izraelu/Tel Awiwie ?

Zacznijmy od tego, że izraelska kuchnia to coś zgoła innego niż kuchnia żydowska. W Izraelu mieszają się smaki arabskie z śródziemnomorskimi. Jeśli tylko zdołasz ( ja niestety szybko się najadam i nie zdążyłam spróbować wszystkiego ) to koniecznie posmakuj :

1. Hummus czyli pastę z ciecierzycy, tahini, oliwy, czosnku, cytryny etc. Podawana jako przystawka lub samodzielne danie. Z naszego doświadczenia wynika, że taki hummus to idealna przystawka dla kilku osób, lub pełnowymiarowe danie dla jednej osoby. Podawany z chlebkiem – raj na ziemi ! Najlepszy podobno znajduje się w barze Abu Hassan i krzyczą o nim wszystkie przewodniki świata.

2. Shakshuka to popularne śniadaniowe danie. Niezbyt egzotyczne, bo odmieniane w Polsce przez wszystkie przypadki i chętnie serwowane. Nie ma jednak co ukrywać, że oryginalny smak jest po prostu wybitny. To nic innego jak warzywa w sosie pomidorowym, z dodatkami, ziołami i jajkami wbitymi na wierzch. Shakshukę podaje większość restauracji, a już na pewno śniadaniarnie. I tak jak ze wszystkim, podobno są najlepsze knajpy, gdzie króluje to danie, a tak czy inaczej jedliśmy je dwa razy i w obu przypadkach nie mogliśmy się zdecydować gdzie była lepsza. Mam wrażenie, że w Tel Awiwie trzeba się postarać, żeby zjeść nie smacznie.

3. Sabich to idealne danie ” w biegu”. Pita wypełniona warzywami ( głównie bakłażanem) i jajkiem , z domieszką przeróżnych sosów do wyboru ( w tym mojego ukochanego tahini)

4. Falafel czyli kotleciki z ciecierzycy smażone na głębokim tłuszczu. Często w akompaniamencie hummusu. Danie popularne również w Polsce, zasługujące na inną odsłonę smakową w Izraelu.

5. Słodkości – baklawa, chałwa i daktyle ! Po te najlepiej sięgnąć na targu takim jak Karmel. Ja zabrałam do domu chałwę ( uwieeeelbiam!), ale niestety zniknęła po 24 h ( cała!!).

Jacy są mieszkańcy ?

Trudno wyrokować po 24 h spędzonych w tym mieście, ale chętnie podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami. Mieszkańcy Tel Awiwu są w dużej mierze mocno wyzwoleni, nowocześni i skorzy do zabawy, o raczej pogodnym usposobieniu ( tyle słońca w ciągu roku – jak tu się nie uśmiechać!). To jedno z miast najbardziej świeckich w Izraelu, a co za tym idzie nie ma takich restrykcji religijnych jak w innych miejscach. Młodzi ludzie świętują “zachodni Nowy Rok”, bo jest to okazja do spotkania i wypicia lampki szampana. I mimo, że niebo nie zasłaniają fajerwerki to w klubach każdego dnia można zaznać dowolnych uciech. Mieszkańcy są bardzo różnorodni, tak jak różnorodni są Nowojorczycy czy Hiszpanie. Jedni spacerują z psami wzdłuż plaży, inni pochłaniają następną lampkę szampana wsiadając do najdroższej fury świata, a jeszcze inni czytają książkę, popijając kawę – gdzieś na rogu starej Jafy. Nie ma reguł i schematów. Spotkaliśmy się z bardzo życzliwymi ludźmi. Już po starcie samolotu w Warszawie, okazało się, że sąsiadujemy z małżeństwem z Izraela. Pokazywali nam miejsca godne odwiedzenia, opowiadali o jedzeniu i najlepszych knajpach. Byli tak zaangażowani w naszą opowieść o nadchodzącej 24h randce, że chcieli przekazać nam całą swoją wiedzę i sprawić, żeby to był nasz najlepszy wyjazd w życiu. Było to bardzo miłe i zapamiętamy to na długo. Idealny start tej przygody. Mieszkańcy tego miasta do 30 roku życia to głównie single (83 % mężczyźni i 70% kobiety). Tel Aviv jest nazywany ” Miami Bliskiego Wschodu”. Jest wymarzonym miejscem do życia dla młodych ludzi. Miasto przejawia dużą tolerancję dla środowisk LGBT. Nie trzyma się narzuconych konwenasów. Mieszkańcy chcą żyć po swojemu i te zasady wprowadzają.

Czemu pokochałam Tel Awiw ?

Kto choć trochę mnie poznał, powinien w mig znać odpowiedź na to pytanie. Tel Awiw został uznany przez “The Independent” za światową stolicę wegetarianizmu i weganizmu. Niemal połowa mieszkańców miasta to weganie albo wegetarianie (!). Serwuje jedną z najlepszych kuchni świata. To jest obecnie mój bezkonkurencyjny numer jeden. Oczywiście zawsze jadłam hummus, dodawałam tahini do sosów i zup, wcinałam chałwę, ale rozkoszowanie się oryginalnymi recepturami to zupełnie inna historia. To moje gastronomiczne miejsce na ziemi. Stąd pochodzą moje kubki smakowe, żołądek i cała kulinarna dusza ! Woda i słońce to mój drugi żywioł i tego w tym mieście nie brakuje. Panuje tam sielski spokój, którego w jakiś przedziwny sposób nie niszczą turyści. Trochę tak jakby w tym miejscu zamilkli. Może byliśmy w nieturystycznym czasie i stąd takie wrażenia. Jeszcze przed wyjazdem przeczytałam, że Tel Awiw kocha zwierzęta. Trudno przegapić tą miłość, bo rzeczywiście mieszkańcy w ogromnej mierze spacerują z psami. Nie brakuje tez sklepów z żywnością, lekami i zabawkami dla zwierzaków. Samych kotów jest prawie 40 tys a psów 35 tys. Z tego co udało mi się wyczytać, koty mają tam idealną temperaturę do rozrodu i w jednym miocie może być nawet do 8 kotków. Sąd Najwyższy Izraela zakazał uśmiercania tych zwierząt, dając tym samym gwarancję życia. Nikt nie może kotów chwytać ani zabijać o czym stanowi prawo. Izraelczycy mają głowę na karku, ponieważ bez kotów ilość karaluchów, myszy, szczurów itd spowodowałaby konsekwencje dla zdrowia i bezpieczeństwa ludzi. Miasto i tak ma problem z karaluchami, więc zdają sobie sprawę jak ważną rolę w tym systemie odgrywają koty. Nie jest to jednak prawo bezwzględnego i niekontrolowanego rozrodu, ponieważ dokonuje się czasowych sterylizacji kociąt. Zwierzęta te mają do dyspozycji 900 punktów z jedzeniem na całym obszarze Tel Awiwu. Psów jest nie wiele mniej, co trudno przegapić na ulicach miasta.

Czytając przeróżne opracowania o tym trendzie , wysnuwa się jeden wniosek. Tel Awiw jest miastem zmiany. Miejscem, które chce żyć inaczej. Kochać i szanować. Zakończyć wojny i nieporozumienia. Miastem, które chce żyć, bawić się, rozmawiać, miłować. Miastem, które idzie pod prąd, po swojemu. Miejscem dla ludzi, którzy chcą myśleć inaczej, prowadzić swoje sprawy według własnego scenariusza. To chyba jedyne miejsce w całym kraju, które przytuli myślącego inaczej. To taki mentalny Nowy Jork Bliskiego Wschodu.

“Haifa pracuje, Jerozolima się modli a Tel Aviv się bawi ”